Obecnie jedynym ekonomicznie opłacalnym źródłem helu są złoża gazu ziemnego o przeciętnej zawartości ok. 0,1 proc. Helonośne złoża w zdecydowanej większości znajdują się w USA - głównie w środkowych stanach i regionie Gór Skalistych. Poza Stanami Zjednoczonymi hel produkowany jest w Algierii, Katarze, Rosji, Australii i Polsce.

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo kupiło za 1,95 mld koron norweskich, czyli 996 mln zł, udziały w czterech norweskich złożach ropy naftowej i gazu. Umowę podpisał zależny PGNiG Upstream International z firmą Total E&P Norge, należącą do francuskiego koncernu naftowego Total. Zarząd PGNiG zauważa, że dzięki zawartej umowie uzyskuje natychmiastowy wzrost produkcji poza granicami kraju o około 60 proc. – Poza tym transakcja pozwoli nam utrzymać zwiększony poziom wydobycia ropy przez co najmniej dziesięć lat. Ponadto spodziewamy się szybkiego zwrotu z tej inwestycji, a to dobra wiadomość dla akcjonariuszy – twierdzi Mariusz Zawisza, prezes PGNiG. Cztery szanse Giełdowa spółka kupiła 8 proc. udziałów w złożu Gina Krog, 6 proc. w Morvin oraz po ponad 24,2 proc. w złożach Vale oraz Vilje. Pierwsze z nich jest obecnie w fazie zagospodarowania. Trzy pozostałe są złożami produkcyjnymi. Znajdują się na Morzu Północnym, z wyjątkiem złoża Morvin, które jest zlokalizowane na Morzu Norweskim. Łączne wydobycie realizowane na obszarze nabytych koncesji, w części przypadającej na PGNiG, jest szacowane w tym roku na około 320 tys. ton ropy oraz 90 mln m sześc. gazu. To około 8 tys. boe (baryłek ekwiwalentu ropy) na dzień. Produkcja ma być kontynuowana przez okres najbliższych 14 lat. Niezależny audytor, firma Senergy, ocenia, że rezerwy ropy i gazu określane w międzynarodowej terminologii jako 2P w złożach kupionych przez PGNiG (liczone według nabytych udziałów) wynoszą 33 mln boe. W około 72 proc. składa się na nie ropa, a w 28 proc. gaz. Na początku tego roku zagraniczne rezerwy ropy i gazu należące do PGNiG wynosiły 60 mln boe. Potrzebne inwestycje PGNiG szacuje, że przepływy osiągnięte na wydobyciu z nowych złóż pozwolą jeszcze w tym roku na sfinansowanie około 45 proc. ceny zakupu. Pozostała część ceny docelowo ma być sfinansowana kredytem zabezpieczonym nabytymi rezerwami ropy i gazu. Dzięki temu, inwestycja w Norwegii ma nie wpływać na inwestycje w Polsce. Dodatkową korzyścią z obecnej umowy jest możliwość szybszego odjęcia od podatku wcześniejszych wydatków inwestycyjnych poniesionych w Norwegii. – Wartość instrumentu podatkowego na 1 stycznia 2014 r. wynosi 3,4 mld koron. Jest to kwota, która wprost pomniejszy wysokość podatku do zapłaty w najbliższych latach – informuje Dorota Gajewska, rzecznik PGNiG. Analitycy pozytywnie oceniają transakcję. Ich zdaniem spółka nabyła złoża po stosunkowo niskiej cenie. – Gdyby PGNiG nie kupił nowych złóż produkcyjnych, to już w przyszłym roku aktywa zagraniczne grupy zanotowałyby spadek wydobycia. Dzięki nowym nabytkom ma szansę na wzrost wydobycia w 2015 r. – twierdzi Tomasz Kasowicz, analityk DM BZ WBK. Dodaje, że spółki chcące osiągać stabilne zyski w branży poszukiwawczo-wydobywczej, muszą inwestować w złoża, aby zwiększać rezerwy posiadanych surowców i dążyć do utrzymania lub wzrostu produkcji z posiadanych złóż przez jak najdłuższy czas. Większa aktywność PGNiG w najbliższych latach zamierza nabywać kolejne koncesje poszukiwawcze i wydobywcze. Od dłuższego czasu podobne zapowiedzi słychać z ust prezesów Grupy Lotos i PKN Orlen. Gdański koncern pod koniec ubiegłego roku kupił od brytyjskiego koncernu Centrica udziały w 14 norweskich koncesjach obejmujących złoża znajdujące się pod dnem Morza Północnego. Na części z nich od pewnego czasu prowadzone jest wydobycie. Gdańska spółka zapłaciła za złoża Heimdal 536,3 mln zł. Z kolei PKN Orlen w ostatnich kwartałach mocno inwestował w Kanadzie. Pod koniec ubiegłego roku przejął firmę TriOil za około 550 mln zł. Dzięki tej inwestycji stał się nie tylko spółką poszukiwawczą, ale i wydobywczą. Kilka miesięcy później nabył firmę Birchill Exploration, również wydobywającą ropę i gaz w kanadyjskiej prowincji Alberta. Wartość transakcji wyniosła 707,5 mln zł. Ryzyko strat Z inwestycjami w koncesje poszukiwawcze i wydobywcze wiążą się jednak liczne czynniki ryzyka. Niemal każda firma działająca w tej branży mogła się boleśnie o tym przekonać. PKN Orlen pod koniec ubiegłego roku wstrzymał prace i dokonał odpisu pomniejszającego zyski w wysokości 89 mln zł na projekt Kambr realizowany na łotewskim szelfie Morza Bałtyckiego. Powodem było fiasko prowadzonych poszukiwań. Wcześniej do poniesienia strat w Libii przyznało się PGNiG. Spółka dokonała odpisu w wysokości 420 mln zł oraz zawiązała rezerwę na pokrycie pozostałych do realizacji zobowiązań koncesyjnych projektu Murzuq na kwotę 137 mln zł. Powodem strat była wojna domowa w Libii. Z tego samego powodu spółka musiała się wycofać z poszukiwań ropy w Egipcie. Miliardowe straty poniosła Grupa Lotos i to na stabilnym rynku norweskim. Wszystko przez wadliwą platformę wydobywczą zainstalowaną na złożu ropy Ym. W przeszłości stosunkowo duże odpisy z działalności poszukiwawczej w Syrii musiał, z powodu wojny domowej, dokonać Serinus Energy, spółka kontrolowana przez Jana Kulczyka. Straty ponosi też Petrolinvest. Firma do niedawna kontrolowana przez Ryszarda Krauzego, duże kwoty zainwestowała w Kazachstanie. Na razie nie ma szans na ich odzyskanie. Inwestycje na czterech kontynentach Polskie spółki prowadzą obecnie poszukiwania i wydobycie ropy i gazu na czterech kontynentach. Są obecne w Europie, Azji, Afryce i Ameryce Północnej. Niewątpliwie największe sukcesy, ale czasami i bolesne porażki, odnotowuje PGNiG, które działa w branży najdłużej. Gazowniczy koncern obecną pozycję zawdzięcza nabytym w lutym 2007 r. udziałom w norweskim złożu Skarv. W ostatnich dwóch latach opierał na nich niemal całą zagraniczną produkcję. Stosunkowo niewielkie wydobycie gazu PGNiG realizuje jeszcze w Pakistanie. W Norwegii i na Litwie aktywna jest Grupa Lotos. W obu krajach prowadzi dziś wydobycie. Niedawno do grona firm wydobywczych dołączył PKN Orlen. Stało się to możliwe dzięki nabyciu dwóch firm kanadyjskich. Stosunkowo duże sukcesy odnotowuje Serinus Energy. W jego przypadku są one wynikiem prac mających przede wszystkim na celu, nawet kilkakrotne, zwiększenie produkcji na złożach, ?na których wcześniej inne firmy miały duże problemy. Tak było na Ukrainie, a wkrótce podobne rezultaty zarząd chce osiągnąć ?w Tunezji. Spośród polskich firm niewątpliwie największe porażki w branży poniósł gdyński Petrolinvest. Kilka lat temu spółka zainwestowała duże pieniądze w Rosji i Kazachstanie. Do dziś ?z jej ambitnych planów prawie nic nie wyszło. Flawiusz Pawluk, analityk UniCredit CAIB Poland Gdyby PGNiG nie kupił norweskich złóż, zanotowałby spadek wpływów z wydobycia ropy i gazu. Dzięki umowie ?z Totalem powinny się one utrzymać na dotychczasowym poziomie. W przypadku PGNiG i Grupy Lotos inwestycje w Norwegii niosą dodatkowe korzyści związane z możliwością odliczenia od podatku poniesionych wcześniej wydatków. W mojej ocenie polskie koncerny w kolejnych latach powinny kupować nowe złoża, zwłaszcza jeśli ich cena nie przekracza 9 dol. za baryłkę ekwiwalentu ropy zawartą w rezerwach 2P. Inwestycje powinny być dokonywane w złoża produkcyjne, na rynkach uważanych za bezpieczne. Pojedyncze transakcje nie powinny przekraczać 1 mld zł.

Złoża, które opłaca się wydobywać ocenione zostały na około 7,38 miliarda m3 gazu i ok. 8,09 mln ton ropy naftowej. W okolicach Międzychodu eksploatowanych ma być pięć odwiertów
Kategorie: Iranodkrycieropa naftowaropasurowceciekawostkigazpaliwa kopalne Bogaty w zasoby naturalne Iran powiadomił o odkryciu kolejnych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Kraj ten posiada zresztą największe rezerwy węglowodorów na świecie. Szef zespołu poszukiwawczego Narodowej Irańskiej Spółki Naftowej (NIOC), Seyyed Saleh Hendi powiadomił, że kilkanaście nowych złóż zostało znalezionych w zachodniej prowincji Lorestan. Zawierają one łącznie 30 miliardów baryłek ropy i ponad 3,6 biliona metrów sześciennych gazu ziemnego. Iran posiada obecnie około 157 miliardów baryłek potwierdzonych zasobów ropy naftowej - trzecie pod względem wielkości na świecie. Kraj ma również największe zasoby gazu ziemnego. Nic dziwnego, że Izraelowi, Arabii Saudyjskiej i Stanom Zjednoczonym tak bardzo zależy na wywołaniu wojny z Iranem. Źródło: Ocena: 5420 odsłon
Nauki płynące z obserwacji dużego złoża gazu Groningen. Z podanych wyżej ogólnych zasobów gazu w całej Holandii w ilości 3790 mld m3 wynika, że na 325 złóż małych odkrytych na lądzie i na morzu przypadało około 1000 mld m3 gazu, czyli średnio 3 mld na jedno złoże. Na razie nie wiem nic o rozkładzie zasobów w tych

Przeglądasz archiwalną wersję znaleziska. Kilka lat temu firma poszukiwawcza z Norwegii znalazła w Syrii złoża ropy naftowej i gazu, które pozwoliłyby, aby ten kraj osiągnął znaczące miejsce na świecie w eksporcie. Damaszek powinien być w stanie wyprodukować 6,7 mln baryłek ropy dziennie, w sumie tylko 2 razy mniej niż Saudyjczyczy. Podobne linki z tagiem #swiat

Gazprom i chiński koncern CNPC zawarły kontrakt dotyczący dostaw gazu Siłą Syberii w maju 2014 roku, a wszedł on w życie rok później. Zgodnie z zawartą na 30 lat umową rurociągiem ma być dostarczanych do Chin 38 mld metrów sześciennych gazu rocznie ze złóż na Syberii Wschodniej. W 2019 roku przywódcy Rosji i Chin
Syryjska wojna domowa to konflikt wielopłaszczyznowy, w którym możemy wyszczególnić podłoże polityczne i religijne, ale często zapominamy o jego aspekcie ekonomicznym. Tak! Tu też chodzi o pieniądze, a dokładnie o gaz, o katarski gaz. (Fot. Christian Naenny) Jak głosi mądrość ludowa, „jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze”. Nie inaczej jest w przypadku wojny w Syrii. Oczywiście jest to konflikt wielopłaszczyznowy, w którym możemy wyszczególnić podłoże polityczne, religijne oraz także ekonomiczne. Tak! Tu też chodzi o pieniądze, a dokładnie o gaz, o katarski gaz. To właśnie złoża tego surowca i potencjalne wpływy z jego sprzedaży są przyczyną tak silnego zaangażowania się tego małego emiratu w syryjski konflikt. Spieszę z wyjaśnieniem całej sprawy. Katar posiada trzecie co do wielkości złoża gazu ziemnego na świecie. Sam emirat nie jest w stanie skonsumować nawet małego procenta tego surowca, dlatego jego miażdżąca większość idzie na eksport. Tylko że za bardzo Katarczycy nie mają gdzie go sprzedawać. Poszczególne rynki gazu ziemnego na świecie są dosyć szczelne i bardzo trudno jest na nich przebić się szejkom z Kataru ze swoją ofertą, ponieważ rynek w Ameryce Północnej jest już przesycony, rynek azjatycki jest niesamowicie konkurencyjny, a w przyszłym roku dojdzie jeszcze osiem nowych ujęć gazu w Australii. Najlepsza sytuacja pod tym względem jest na rynku europejskim, ponieważ występuje na nim monopolista w postaci rosyjskiego Gazpromu, od którego jest uzależniony cały kontynent. Z resztą sami Europejczycy entuzjastycznie zareagowaliby na możliwość stworzenia konkurencji rosyjskiemu gigantowi. I tutaj Katarczycy upatrują swojej szansy. Wielu z Was słyszało z pewnością o projekcie Nabucco, czyli gazociągu prowadzącym z Turcji, przez Bałkany, aż do Austrii, który miałby dostarczać konkurencyjny gaz względem gazu rosyjskiego. W pierwotnym założeniu myślano o gazie z basenu Morza Kaspijskiego, przede wszystkim z Turkmenistanu oraz ewentualnie z Azerbejdżanu. Katarscy szejkowie zatem chętnie by się podłączyli do gazociągu Nabucco i pociągnęli nitkę z Kataru do Turcji. Są dwie możliwości podłączenia się Katarczyków do niego. Pierwsza – to pociągnięcie nitki przez Arabię Saudyjską, Kuwejt i Irak do wschodniej Turcji. Ta droga może być jednak wyjątkowo problematyczna, ponieważ niedawno wybuchła w Iraku nowa wojna domowa, która prawdopodobnie będzie jeszcze gorsza od obecnej wojny w Syrii. W związku z tym ryzyko takiej inwestycji jest bardzo wysokie. Druga to nitka przez Arabię Saudyjską, Jordanię i Syrię do Turcji. Problem jednak w tym że ta nitka musiałaby przechodzić przez terytorium syryjskie, do czego nigdy nie dojdzie, dopóki władzę tam sprawuje prezydent Baszar al-Assad. Właśnie dlatego Katarczykom tak bardzo zależy na jego usunięciu. Z pewnością też dlatego Rosja tak chroni jego władzę, bo zwyczajnie nie chce dopuścić katarskiej konkurencji na rynek europejski. Jak widzimy Rosjanie stają tutaj w obronie przede wszystkim interesów Gazpromu. Rosja jest także chyba jedynym protektorem władzy al-Assada o statusie mocarstwa. Nawet jeśli pierwsza możliwość podłączenia się do gazociągu Nabucco była by bezpieczna, to być może Katarczycy chcą mieć obie możliwości w zasięgu? W końcu stać ich by sfinansować syryjską rewolucję, a „kto bogatemu zabroni”? Zresztą Rosjanie dają wyraźnie do zrozumienia zachodnim i bliskowschodnim sponsorom syryjskich rebeliantów, że nie cofną się przed niczym, by utrzymać prezydenta al-Assada u władzy, skoro wysłali na Cypr mnóstwo okrętów podwodnych oraz całą Flotę Pacyfiku jako odpowiedź na lądowanie amerykańskich marines w Izraelu. Chcą tym samym zamanifestować, że stając w obronie prezydenta al-Assada, wcale nie żartują. W końcu to poważna sprawa, jeśli rozchodzi się o dochody Gazpromu. Wspomniałem już, że obie nitki prowadzące z Kataru do Turcji musiałyby przechodzić przez terytorium Arabii Saudyjskiej. I tu właśnie zaczyna się rola tego państwa w syryjskim konflikcie. Wprawdzie Saudowie podchodzą do tej wojny bardziej ideologicznie od Katarczyków, to jednak i oni mają tutaj swój własny interes. Poprzez sponsorowanych przez siebie bojowników próbują zainstalować w Syrii całkowicie zależny od siebie wahabicki reżim i wówczas mogliby do woli dyktować warunki Katarczykom, Turkom oraz Europejczykom w sprawie przesyłu katarskiego gazu. Katarczycy natomiast ściśle współpracują z Turkami i dążą do zainstalowania w Syrii władzy syryjskiego oddziału Bractwa Muzułmańskiego, w którym to emir Kataru ma bardzo szerokie wpływy i przez to mógłby liczyć, że nowi przywódcy Syrii wówczas spełnią każdą jego wolę. Oba naftowe mocarstwa sponsorują zupełnie inne brygady rebeliantów, co prowadzi do konfliktów wewnątrz samej opozycji i walki o wpływy w niej. To właśnie dlatego ostatnio doszło do tak zadziwiającej dla zachodniego obserwatora sytuacji, gdzie bojówki sponsorowane przez Katar i Turcję, oprócz wojsk rządowych, zaczęły zwalczać także brygady sponsorowane przez dynastię Saudów i vice versa. W końcu walka o pieniądze to nie żarty! Jak zatem widzimy sami Katarczycy nie żywią do syryjskiego prezydenta żadnej ideologicznej, politycznej czy religijnej urazy. To mniej więcej tak jakby chcieli mu zakomunikować „Baszar, nie obraź się, nic do ciebie nie mamy, ale taki biznes! Kasa musi się zgadzać.” Dyrektor oddziału Geologii i Eksploatacji PGNiG: walczymy o każdy metr sześcienny gazu "W bieżącym roku zakładamy wzrost wydobycia węglowodorów: gazu ziemnego z norweskich koncesji - z 1,4 mld m sześc. w 2021 r. o 1,6 mld m sześc. do 3,0 mld m sześc., czyli łącznie z wydobyciem krajowym pozostającym na zbliżonym do zeszłego roku

25 września 2017, 06:45 Alert Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) wspierane przez USA przejęły w sobotę kontrolę nad dwoma rafineriami, a także dwoma dużymi polami naftowymi i gazowymi w prowincji Dajr az-Zaur we wschodniej Syrii. Dowództwo SDF poinformowało o przejęciu z rąk Państwa Islamskiego (IS) kontroli nad rafineriami oraz złożami gazu ziemnego i ropy naftowej Koniko, a także al-Izba, które znajdują się na południowy wschód od miasta Dajr az-Zaur, na lewym brzegu Eufratu. Należą one do największych w Syrii. Syryjskie Siły Demokratyczne zdobyły także pozycje w pobliżu kolejnego pola naftowego, al-Dżafra. Formacje SDF od 9 września prowadzą operację „Burza Dżaziry”, której celem jest opanowanie części prowincji Dajr az-Zaur, znajdującej się na lewym, tj. wschodnim brzegu Eufratu. Rozpoczęcie tej ofensywy związane jest z rywalizacją między SDF a armią syryjską (SAA) o opanowanie bogatej w ropę i gaz doliny Eufratu. Strategiczne znaczenie tych terenów związane jest również z przebiegającym tędy szlakiem z Iranu do Morza Śródziemnego. SAA chce doprowadzić do otwarcia korytarza lądowego łączącego Syrię i Liban z Iranem, do czego nie chce z kolei dopuścić SDF. 16 września Rosja i SAA zbombardowały pozycje SDF w tym rejonie, próbując zatrzymać postępy tej formacji. 19 września armia syryjska przekroczyła natomiast Eufrat, na wysokości pól Koniko i al-Izba. Oddziały SAA napotkały jednak na opór IS w dwóch wioskach na lewym brzegu, co wstrzymało dalszy marsz SAA w kierunku pól Koniko i al-Izba. Mimo postępów SAA w dolinie Eufratu siły te nie przejęły wciąż pełnej kontroli nad całym miastem Dajr az-Zaur, mimo że ofensywa armii syryjskiej przerwała trzyletnie oblężenie kontrolowanej przez siły rządowe części tego miasta już 5 września. Tymczasem SDF bliski jest również zdobycia miasta as-Suwar w dolinie rzeki Chabur. Polska Agencja Prasowa

U nas w kraju jest ta sama nitka ropy i gazu co w Arabii Saudyjskiej oraz w szelfie norweskim. i 2010 - 08.06.2010 PGNiG zwiększyło swoje złoża gazu w Norwegii Należąca do PGNiG spółka Rosjanie wzmacniają swą pozycję w Syrii na lewym brzegu Eufratu. Formalnie związane jest to z ofensywą przeciw IS, ale chodzi głównie o rywalizację między siłami wspieranym przez USA a koalicją Rosji i sił rządowych o opanowanie doliny Eufratu i złóż ropy i gazu. W Syrii walka z IS zaczyna odgrywać rolę drugorzędną w stosunku do rywalizacji między SDF wspieranym przez USA, a koalicją Rosji i SAA o opanowanie doliny Eufratu i znajdujących się na lewym brzegu złóż ropy oraz gazu. Zarówno syryjskie władze, jak i wspierający je Rosjanie oskarżają Kurdów o nadmierną ekspansję na południe. We wtorek pojawiły się sugestie, że może w związku z tym dojść do starć między SDF a SAA. We wtorek, dzień po kolejnym starciu między Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF) a siłami rosyjskimi wspierającymi syryjską armię rządową (SAA) rosyjskie media poinformowały o wybudowaniu mostu na rzece Eufrat, na wschód od największego miasta wschodniej Syrii - Dajr az-Zaur. Formalnie związane jest to z ofensywą prowadzoną tam przez wspieraną przez Rosjan SAA przeciwko Państwu Islamskiemu (IS). Walka z IS zaczyna jednak odgrywać rolę drugorzędną w stosunku do rywalizacji między SDF wspieranym przez USA a koalicją Rosji i SAA o opanowanie doliny Eufratu i znajdujących się na lewym brzegu złóż ropy oraz gazu. SDF powstały z inicjatywy Kurdów, ale nie składają się wyłącznie z bojowników kurdyjskich. Zarówno syryjskie władze, jak i wspierający je Rosjanie oskarżają Kurdów o nadmierną ekspansję na południe. We wtorek pojawiły się sugestie, że może w związku z tym dojść do starć między SDF a SAA w miastach Kamiszlo i Hasaka, które są kontrolowane przez Kurdów i SDF, ale w których jest obecna również SAA. 18 września w Kamiszlo doszło do zamachu terrorystycznego, o którego organizację miejscowi Kurdowie oskarżyli siły związane z syryjskimi władzami. Tereny na lewym brzegu Eufratu w prowincji Dajr az-Zaur nie mają etnicznego charakteru kurdyjskiego. Stworzony przez SDF Demokratyczny System Federalny Północnej Syrii (DSFPS) jest wieloetniczny i wieloreligijny. Zarówno we władzach DSFPS, jak i w szeregach SDF są też Arabowie, którzy powołali Radę Militarną Dajr az-Zaur (DMC). Nieoficjalnie wiadomo, że SDF, prowadząc operacje w tej prowincji, ma również poparcie Arabii Saudyjskiej, która nakłoniła niektóre miejscowe arabskie plemiona sunnickie, by zawarły sojusz z Kurdami. We wtorek SDF kontynuował swoją ofensywę w Dajr az-Zaur, szturmując największe miasto w północnej części tej prowincji - znajdujące się w dolinie rzeki Chabur as-Suwar. Według niepotwierdzonych informacji miasto zostało już zajęte przez SDF. Otworzy to tej organizacji drogę do dalszej ofensywy na wschód od rzeki Chabur i opanowania strategicznego miasta Abu Kamal na granicy z Irakiem. Jeśli to nastąpi, to SDF zablokuje ostatni szlak lądowy łączący Iran z Morzem Śródziemnym, na czym zależy USA, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonym Emiratom Arabskim oraz Izraelowi. Pozostałe dwa szlaki - północny, prowadzący przez Kamiszlo oraz południowy, przebiegający przez Tanf - są już zablokowane przez SDF i inne siły proamerykańskie, Tymczasem próba intensyfikacji działań Rosji i SAA na lewym brzegu Eufratu następuje w sytuacji, gdy IS wciąż kontroluje znaczną część miasta Dajr az-Zaur. Już 9 września odsiecz SAA przerwała trzyletnie oblężenie IS, ale od tego czasu SAA i Rosjanie nie podjęli istotnych kroków, by oczyścić miasto z terrorystów. Usiłowali jednak powstrzymać ofensywę SDF pod nazwą Burza Dżaziry zmierzającą w kierunku Eufratu. W tym celu Rosjanie zbombardowali pozycje SDF 16 września, a trzy dni później SAA przekroczyła Eufrat. Nie udało im się jednak zapobiec zajęciu przez SDF znaczących złóż gazu i ropy Koniko i al-Azba. Dlatego w poniedziałek Rosjanie ponownie ostrzelali z moździerzy i wyrzutni Katiusza pozycje SDF w rejonie pola gazowo-naftowego Koniko. We wtorek rzeczniczka prasowa operacji Burza Dżaziry Lilwa Ebdullah ostro skrytykowała Rosję, oskarżając ją o to, że jej działania "służą tylko grupom terrorystycznym i osłabiają nasze działania przeciwko nim". Dodała też, że SDF ma prawo do obrony, a ataki na pozycje tej organizacji nie pozostaną bez odpowiedzi. Oświadczenia syryjskich władz i Rosji, a także podejmowane przez nie działania dowodzą, że nie zamierzają one pogodzić się z zajęciem przez SDF złóż Koniko i dalszą ekspansją tej formacji. Z drugiej strony działania SDF nie wskazują na to, by siły te skłonne były wstrzymać swą ofensywę. Zwiększa to prawdopodobieństwo kolejnych starć między SAA i Rosją a SDF. Pełna konfrontacja Rosji i SDF oznaczałaby jednak załamanie dotychczasowej polityki Kremla w stosunku do Kurdów, zgodnie z którą Rosjanie starali się przekonać ich, że są bardziej wiarygodnym partnerem aniżeli USA. Doprowadziłoby to też do kryzysu w relacjach rosyjsko-amerykańskich. vFcN. 37 403 99 135 163 2 462 475 472

złoża gazu w syrii